„Bieszczady Przewodnik dla małych i dużych odkrywców”
Tekst: Adrian Markowski
Ilustracje: Agata Dobkowska
Wydawnictwo Prószyński i s-ka
Czy chcesz przeżyć prawdziwą przygodę? Jeżeli tak, ten przewodnik po Bieszczadach jest właśnie dla Ciebie. Bo podróż przez Bieszczady to jedna, wielka przygoda!
W tej książce przeczytasz nie tylko o pięknych górskich szlakach. Dowiesz się także, jakie zwierzęta można spotkać w tym niezwykłym zakątku Polski i jakie miejsca dostarczą Ci niezapomnianych wrażeń. Znajdziesz tu wszystko, co potrzebne do odkrywania gór i dzikiej, bieszczadzkiej przyrody. Dzięki temu przewodnikowi nie tylko dowiesz się wielu ciekawych rzeczy o Bieszczadach, ale zapragniesz do nich wracać, poznawać je coraz lepiej i odkrywać coraz więcej. Czas ruszać w drogę!
Premiera książki 15 czerwca 2023 roku,
książka do nabycia online w sklepie internetowym Empik
Poniżej wywiad z autorem książki.
Zapraszamy do przeczytania wywiadu, jakiego redakcji “Góry dla Ciebie” udzielił
autor książki Adrian Markowski:
<GdC> Ucieszyliśmy się bardzo po otrzymaniu wiadomości o przygotowaniach do kolejnej Pana książki poświęconej Bieszczadom. Mając w pamięci poprzednie dwie pozycje – „Bieszczady. Dla tych, którzy lubią chodzić własnymi drogami,, i „Bieszczady. Dla tych, którzy chcą je poznać naprawdę” jakże się zdziwiliśmy widząc książkę dla dzieci. Dlatego nasze pierwsze oczywiste pytanie brzmi – skąd pomysł na książkę adresowaną do najmłodszych czytelników „Bieszczady dla małych i dużych odkrywców”?
<AM> Pomysł może wydawać się właściwie oczywisty, ale powstał wskutek pewnych, przyznam dość długich, przemyśleń. Początkowo chciałem kontynuować dwutomowy cykl dla dorosłych, gromadziłem notatki, w gruncie rzeczy miałem już mglisty zarys całości trzeciej książki. Jednak ten zarys za nic nie chciał dopasować się do napisanego już dyptyku. Uważałem (i uważam tak nadal), że nie ma sensu wchodzić w temat jeszcze głębiej, niż zrobiłem to w drugim tomie, a idąc w przeciwnym kierunku, czyli pisząc coś jeszcze lżejszego, niż tom pierwszy, musiałbym wpaść w przesadne uproszczenia. A przecież nigdy nie miałem zamiaru pisać przewodnika.
W rezultacie, doszedłem do wniosku, że jeśli chodzi o dorosłych czytelników, powiedziałem już prawie wszystko i jeśli chcę dalej gawędzić o Bieszczadach, to trzeba zachęcić do podróży dzieci. I z zaskoczeniem odkryłem, że takiej książki jeszcze nie było. To naprawdę dziwne, bo przecież te góry wydają się po prostu stworzone do tego, by chodzić po nich z dziećmi i wiele, naprawdę wiele osób to robi.
Skąd dziesięciolatek ma czerpać wiedzę o Bieszczadach? Jak go zachęcić, by oderwał się od komputera i chciał, naprawdę chciał poznawać Bieszczady? I tak właśnie zrodził się pomysł na książkę.
<GdC> Czytając, a właściwie oglądając książkę, problemy i tematy w niej poruszone wydają się naturalne, ale z doświadczenia wiemy, że dobór treści wcale nie jest taki oczywisty. Jak wyglądało to w Pańskim przypadku?
<AM> Dzieci to bardzo wymagający czytelnicy. Na szczęście, mam pewne doświadczenia, bo wcześniej napisałem kilka książek, które pomagają dzieciom w nauce tabliczki mnożenia i dzielenia. To oczywiście zupełnie inna historia, wierszyki, ale i te musiały być dostosowane do dziecięcej wyobraźni. To dostosowanie jest sprawą zupełnie podstawową. Musiałem skupić się na tematach, które – jak sądziłem – będą najbardziej interesujące z punktu widzenia dzieci. Nie oznacza to, że z czegokolwiek zrezygnowałem, nic podobnego. Chciałem, by opis był mimo wszystko kompletny. Dlatego w książce napotkamy Bojków, Propastnyka, chmarnika i nieistniejące wsie. Jednak akcenty zostały położone gdzie indziej. Górskie wycieczki, przyroda, zwierzęta, gwiaździste niebo, zapora na Solinie, to wszystko, czego dziecko może doświadczyć, zobaczyć, dotknąć i – mam nadzieję – zakochać się w Bieszczadach.
<GdC> W książce sporo miejsca poświęca Pan przyrodzie, zwierzętom zamieszkującym Bieszczady. Czy np. wiedza na temat rozpoznawania różnic pomiędzy sarną, jeleniem, danielem, itd. była dla Pana oczywista, czy wymagała pogłębienia tematu?
<AM> Jestem z zamiłowania „leśnym ludziem” (jak to jest u Rodziewiczówny), choć znacznie lepiej u mnie z teorią, niż praktyką. Chciałem opisać jak najwięcej zwierząt, więc w książce spotkamy nie tylko niedźwiedzie, wilki, rysie, żmije, żubry, jelenie, czy sarny, ale też właśnie łosie, które zdarzają się w Bieszczadach sporadycznie, czy daniele, żyjące w hodowlach. Opisy są bardzo proste, ale na wszelki wypadek sprawdziłem to i owo, by upewnić się, że na pewno wiem, co piszę.
<GdC> Czy podczas wędrówek po Bieszczadach miał Pan okazję spotkać się z jednym z tych groźniejszych opisywanych w książce zwierząt?
<AM> Na szczęście, nie wszystkie są groźne. Jelenie, sarny spotyka się często. Kiedyś widziałem pięknego, ogromnego byka ze wspaniałym, rozłożystym porożem, po prostu król lasu! Z daleka widywałem wilki, raz jeden udało mi się spotkać rysia, o żmijach nie wspomnę. Nawet modliszki! Jeśli chodzi o niedźwiedzie, nie spotkałem nigdy żadnego i – jak już gdzieś, kiedyś pisałem – nie zamierzam się wcale starać o ten zaszczyt. Ślady niedźwiedzia widywałem wielokrotnie, samego zwierzęcia – nigdy.
<GdC> W książce nie mogło zabraknąć kultowego „Majstra Biedy” – to chyba jedna z bliższych Panu postaci związanych z Bieszczadami, a dla młodych pokoleń zupełna historia…
<AM> Jak już wspomniałem, mimo że to książka dla dzieci, chciałem by dostarczała jak najwięcej wiedzy, nie zamierzałem niczego pomijać. Również poetyckie, czy muzyczne oblicze Bieszczadów musiało w niej znaleźć jakieś odbicie. A skoro pojawia się i Harasymowicz i Belon, musi być też Majster Bieda, którego pomnik – bo jak inaczej nazwać tę ławeczkę – odsłonięto ostatnio w Wetlinie. Ale jest i Lutek Pińczuk i Chatka Puchatka, do której każdy przecież prędzej czy później trafia. Chciałem, by ta książka była kompendium, w którym jest kilka słów na każdy temat, takie ziarenko, które może kiedyś wyrośnie i sprawi, że dzisiejsze dziecko wróci w Bieszczady jako licealista.
<GdC> Jeżeli mówimy już o poezji, balladach i piosenkach to nie dziwi nas część poświęcona gwiazdom. Czy myśli Pan, że uda się zainteresować młodych odkrywców zarówno praktycznym, jak i metafizycznym poznaniem bieszczadzkiego nieba?
<AM> Niebo w Bieszczadach jest naprawdę wyjątkowe. Jest tam po prostu mało sztucznego światła i widać znacznie więcej gwiazd, niż w mieście, czy nawet w pobliżu miasta. Myślę, że warto na to zwrócić uwagę dziecka, może nawet wziąć lornetkę? Poznawanie nieba to piękna przygoda, sam przeżywałem ją z zapartym tchem wiele, wiele lat temu.
A metafizyka… cóż. Myślę, że na nią przychodzi czas trochę później, ale warto pokazać dziecku kilka nazwisk, kilka wierszy, piosenek. Może coś z tego zostanie w pamięci, kto wie? Warto próbować.
<GdC> Dzieci raczej same nie kupują książek lub przewodników. Czy „Bieszczady dla małych i dużych odkrywców” skierowane są pośrednio do czytelników Pana poprzednich książek o Bieszczadach? Czy taki był Pana zamysł?
<AM> Oczywiście, to propozycja dla rodziców, a dla dzieci nie tylko zachęta, ale i lektura, z której mogą naprawdę korzystać w Bieszczadach. I – rzecz jasna – edukacja, bo przecież trudno opowiedzieć o Bieszczadach, nie wyjaśniając, jak należy zachowywać się na górskim szlaku. Ale to nie propozycja skierowana wyłącznie do tych, którzy czytali moje poprzednie książki. Raczej do wszystkich, którzy kochają, albo przynajmniej odwiedzają Bieszczady i chcieliby je pokazać dzieciom.
<GdC> Wiadomo, że od kilku lat Bieszczady się bardzo komercjalizują. Czy mimo to da się łączyć nowoczesną ofertę turystyczną z historią i magią regionu, o której tak często pisze Pan w swoich książkach.
Czy możemy mieć nadzieję na kolejny projekt poświęcony Bieszczadom?
<AM> Tak, komercjalizują się, to prawda. Co prawda, wciąż pozostają daleko w tyle za najbardziej turystycznie atrakcyjnymi miejscami w kraju, ale i tak zmiany, które nastąpiły w ciągu powiedzmy ostatniej dekady są ogromne. Cóż, mam w głowie pewien dysonans, bo ta komercjalizacja mnie smuci, ale za to cieszy moich przyjaciół, którzy mieszkają w Bieszczadach. I co począć? Czasu zatrzymać się nie da, ale można przeżywać wszystko po swojemu: z historią w tle, z magią w myślach.
Kolejny projekt? Zobaczymy. Dziś wydaje mi się, że napisałem już wszystko, ale kto wie, co zdarzy się jutro.
Bardzo dziękujemy za rozmowę, a naszych czytelników zapraszamy do lektury poprzednich książek Pana Adriana Markowskiego poświęconych Bieszczadom:
Bieszczady. Dla tych, którzy lubią chodzić własnymi drogami
Bieszczady. Dla tych, którzy chcą je poznać naprawdę