Ruszamy z parkingu szutrową drogą do potoku Valentinbach i przy mostku kierujemy się na drogę prowadzącą wzdłuż potoku w górę.
Mauthner Klamm B/C (Klabauter – Klettersteig) wąwóz skalny i progi wodospadów
Wyprawa korytem potoku płynącego dnem skalnego wąwozu połączona ze wspinaczką na progi wodospadów. Ferrata nie jest wymagająca technicznie, pokonywane progi mają najwyżej kilkanaście metrów wysokości, ale wyprawa ze względu na swój niepowtarzalny charakter, godna jest polecenia.
Kraj: Austria
Rejon: Karyntia
Czas: 1 dzień
Pora roku: lato, jesień
Podejście: ścieżką 0:45 h
Ferrata: 260 Hm; 2:30 h (wąwóz + ferrata)
Powrót: ścieżką 1:45 h
Jakość ubezpieczeń: bardzo dobra (2012)
Wysokość n.p.m. min. 707 m; max. 965 m
Razem: 5 do 6 h/350 Hm
Mauthner Klamm (pol. Wąwóz Mauthner) składa się z trzech fragmentów o różnym stopniu trudności:
Dla osób nie posiadających umiejętności i sprzętu ferratowego, gorąco polecamy przejście dwóch pierwszych odcinków i powrót tą samą drogą. Z opisu i zdjęć przekonacie się dlaczego.
Ważne: Większość trasy przebiega skalnym korytem potoku. Konieczne jest posiadanie obuwia, które całkowicie zamoknie, a jednocześnie nadaje się do poruszania po skale (najlepiej stare buty turystyczne).
Ważne: Dobrze jest sprawdzić (zapytać) o poziom wody w potoku. Wysoki stan wody może znacznie utrudnić lub uniemożliwić przejście.
Ważne: W wąwozie brak jest zasięgu telefonów komórkowych.
Zobacz dodatkowe informacje:
DOJAZD EKWIPUNEK POGODA UBEZPIECZENIA
Więcej informacji praktycznych w panelu bocznym (PC) lub na końcu artykułu (mobilne).
Ruszamy z parkingu szutrową drogą do potoku Valentinbach i przy mostku kierujemy się na drogę prowadzącą wzdłuż potoku w górę.
Po ok. 30 min. docieramy do końca drogi. Na skałkach wokół jest przygotowanych sporo dróg wspinaczkowych, głównie do nauki. Dalej prowadzi ścieżka wprowadzająca nas w coraz węższy i głębszy wąwóz. Przechodzimy przez galeryjki i mostki, aż docieramy do momentu gdzie ich brakuje, a dalsza droga wymaga wejścia do wody (ok. 45 min. od parkingu).
Potok jest płytki i spokojny, więc dzielnie wchodzimy do wody. Jest naprawdę ZIMNA! Ściany robią się coraz wyższe i koryto coraz mniej komfortowe.
Jakakolwiek roślinność znika z dna wąwozu i widać ją jedynie na krawędzi ścian kilkadziesiąt metrów nad nami.
Poruszamy się w wąskim kanionie skalnym. Robi się mroczno i wilgotno, a dodatkowo szum wody powoduje, że musimy do siebie prawie krzyczeć. Cała sceneria robi naprawdę duże wrażenie.
Miejscami brnięcie w górą rwącej wody jest bardzo męczące. Trudno jest utrzymać równowagę na śliskich, wypolerowanych przez wodę kamieniach.
Jakby było mało tych atrakcji, w pewnym miejscu ściany nad nami zamykają się całkowicie. Przed nami tunel z rzeką w środku.
Po drugiej stronie bez większych zmian, słońca nie widać (jest południe), ogłuszający szum i lejąca się również ze ścian woda.
Wkrótce jednak robi się trochę szerzej. Z wody wystaje płyta, która wygląda jak wyspa – cała w słońcu.
Zatrzymujemy się tutaj na chwilę, żeby się zagrzać i coś zjeść.
Dalej robi się znacznie jaśniej i przestronniej, ale z kolei kamienie w rzece są jakby większe i coraz trudniej się idzie.
No i skończyło się. Kamienie są już wyższe od nas. Pojawiają się pierwsze klamry, a właściwie pręty. Jeszcze parę metrów i i zaczyna się ferrata.
Tutaj kończy się drugi odcinek wąwozu, który można przejść bez pokonywania ferrat. Parę osób kończy tu przygodę i zawracają tą samą drogą. Dotarcie tutaj od miejsca wejścia do wody zajęło nam 1h, ale jak zwykle dużo czasu poświęciliśmy na robienie zdjęć.
Przed nami pierwszy wodospad i próg skalny, wyceniony na B/C – najtrudniejszy na całej trasie (mokra i śliska skała). Jeżeli ktoś przejdzie ten odcinek, to nie powinien mieć wyżej problemów. Według nas ostatni wodospad jest co najmniej tak samo trudny, ale można go ominąć wychodząc wcześniej z wąwozu.
Powyżej droga bez zmian, podziwiamy stróżki wody spływające po ścianach. W miejscach, gdzie do skał dociera słońce od razu pojawiają się zielone plamy roślinności.
W niektórych miejscach potok przegradzają spore konary wklinowane pomiędzy ściany. Zastanawiamy się, jak wygląda wąwóz przy wyższym poziomie wody, np. w trakcie burzy – wody z całej doliny muszą tędy spływać uniemożliwiając przejście.
Mijamy wodospad, który wpada wyżłobioną w skale rynną prosto na nas.
Wreszcie koniec szczeliny, którą się posuwaliśmy, ale żeby wyjść z wąwozu trzeba pokonać wąskie przejście zalane wodą do głębokości ok. 1,5m (wiemy z doświadczenia).
Zmienia się charakter wąwozu. Na tym odcinku jest stosunkowo szeroki i jasny, a dookoła sporo drzew. Wcale jednak nie ułatwia to dalszego poruszania się w górę, głównie ze względu na barykady z kłód drzewa i kluczenie pomiędzy sporymi głazami w korycie potoku.
Przechodzimy ubezpieczonym fragmentem przez charakterystyczne płyty pochylone nad wodą.
Pojawia się kolejna atrakcja naszej wyprawy – wodospady. Będzie ich kolejno sześć.
Pod każdym z nich wypłukane jeziorko z krystaliczną wodą.
Kolejny próg pokonujemy dzięki drabinkom wyprowadzającym nas nad kaskadę potoku.
Wszystkie wodospady są oznakowane tabliczkami z numerem. Ułatwia to orientację i ocenę długości pozostałej przed nami trasy.
Po 4. wodospadzie jest możliwość wyjścia z wąwozu: w prawo, ścieżką do drogi z Kötschach-Mauthen na Plöckenpass koło pensjonatu Eder. Kolejne wyjście nad 5. wodospadem.
I jeszcze jedna atrakcja: boczny wodospad Moosdusche, co możemy przetłumaczyć jako „prysznic na mchu”.
Jeszcze trudne przejście do ostatniego wodospadu i ostatni próg, które oceniamy jako co najmniej B/C, a biorąc pod uwagę mokrą ścianę, nawet C.
Koniec trudności i po chwili jesteśmy przy ścieżce, którą możemy pójść w prawo do drogi z Kötschach-Mauthen na Plöckenpass lub w lewo przez las do Römerweg, czyli rzymskiej drogi. Była to, wybudowana jeszcze przez Rzymian, przeprawa przez Plöckenpass. Przejście ferraty od pierwszego wodospadu zajmuję nam prawie 3h, ale sporo w tym przerw na zdjęcia i podziwianie niesamowitej przyrody.
Ponieważ nie mamy zapewnionego transportu z szosy, wracamy Römerweg (ok. 1:45h ) na parking, gdzie pozostawiliśmy samochód.